O presji we wczesnym macierzyństwie.
Czytasz właśnie pierwszy post na blogu Czułego Plemienia i bardzo bym chciała, żeby był ciekawy, poruszający, ważny i po prostu świetny. Czuję, jak z każdym kolejnym przymiotnikiem rośnie presja i maleje szansa, że pisanie sprawi mi przyjemność.
Podobnie jest z matkowaniem. Rozmawiając z kobietami w czasie, gdy stają się matkami, często wyczuwam presję, której doświadczają w tym wyjątkowo delikatnym okresie swojego życia. Można odnieść wrażenie, że nowonarodzona matka ma być szczęśliwa i że nie ma miejsca na tym obrazku na smutek, rozczarowanie, samotność, złość czy depresję. Po porodzie ma się w kobiecie uruchomić instynkt macierzyński (natychmiast!), który przeprowadzi ją przez wszystkie trudne chwile i dylematy jak kompas, który kiedyś wiódł żeglarzy przez wzburzone morza. Kiedy dziecko płacze, ona powinna wiedzieć, czego potrzebuje i potrafić je ukoić (zawsze!). Karmienie piersią powinno być łatwe, bo przecież jest naturalne, a każda porażka w tym zakresie uderza w wartość kobiety. Podobnie jak poród, który nie poszedł tak, jak sobie zaplanowała.
Poprzeczka zawieszona jest wysoko, a ja czasem się zastanawiam, kto ją tam zawiesił. Na ile te wymogi stawiane są nam przez społeczeństwo, otoczenie i teściową, która wychowała czwórkę dzieci i nikt jej nie pomagał, a na ile jednak same sobie je stawiamy… Dla samych siebie, ale przy okazji również dla innych kobiet.
Tak jak ja nie będę miała przyjemności ze spisywania swoich przemyśleń pod presją oczekiwań, że ten artykuł ma być świetny, tak i Ty nie odczujesz przyjemności z matkowania, jeśli nieco tej presji z siebie nie strząśniesz.
Łatwiej powiedzieć, niż zrobić…
ale spróbuj, dobrze?
Daj sobie czas
Czas jest bardzo potrzebny, by odzyskać siły po porodzie i poznać tego maleńkiego człowieka, który pojawił się w Waszej rodzinie. W ciąży wyobrażamy sobie, jakie będzie nasze dziecko, jakimi matkami będziemy, jak będzie wyglądać nasze wspólne życie. I to jest potrzebny proces: fantazjowanie o dziecku, które ma się narodzić. Robi mu miejsce w Twoim życiu. Ale po porodzie nadchodzi ten moment, gdy do naszych fantazji wdziera się rzeczywistość. Może się różnić od wyobrażeń tylko trochę albo bardzo. Daj sobie czas, żeby się w tej nowej rzeczywistości odnaleźć. Daj sobie czas, żeby znaleźć swoje sposoby na codzienne sprawy (które się nieco skomplikują), na rozpracowywanie dylematów i radzenie sobie z emocjami. Dziecka i swoimi.
Oczekiwanie, że zostając matką, doznajesz olśnienia: wszystko wiesz i umiesz, jest całkiem nierealistyczne! Rozmawiam z kobietami, które – powiedzmy – dwa miesiące po porodzie doświadczają różnych wątpliwości, na przykład, jak ubrać dziecko na spacer, żeby nie zmarzło, ale też się nie przegrzało się, i uważają, że to bardzo źle o nich świadczy, że mają wątpliwości. Według mnie, nie ma w tym nic złego, że nie wiesz. Daj sobie czas, żeby poznać swojego dzieciaka. Za kilka tygodni czy miesięcy wybranie mu ubrania nie sprawi Ci już większych trudności.
Słuchaj swojej intuicji
Dziecko nie rodzi się z instrukcją obsługi, więc wiele kwestii musisz rozpracować samodzielnie. Na początku możesz czuć się przytłoczona, zagubiona i pełna wątpliwości. Po jakimś czasie być może jednak poczujesz tak jak ja, że instrukcja obsługi oszczędziłaby Ci wprawdzie wielu niepewności i frustracji, ale też zabrałaby całą frajdę i satysfakcję, jakiej możesz doświadczyć, odkrywając wszystko na własną rękę. Owszem, popełnisz przy tym wiele błędów i zajdziesz nieraz w ślepą uliczkę, ale dużo się przy tym nauczysz. A Twój sposób wychowywania ma szansę być absolutnie autorski, jeśli tylko odważysz się zaufać swojej intuicji.
To ważne, byś ufała sobie, ponieważ nikt nie będzie znał Twojego dziecka lepiej od Ciebie. Żadna mądra głowa, która napisała nawet 10 książek. Żadna babcia, kuzynka, ani nawet przyjaciółka. A już na pewno nie starsza pani, która mija Was na ulicy.
Nie znaczy to, oczywiście, że masz nie sięgać po wiedzę i opinie ekspertów. Osobiście, bardzo cenię naukę, wiedzę i mądrość ekspercką. (Nieraz się o tym przekonasz, odwiedzając mojego bloga i profil IG.) Wiem natomiast, że czasem opinie ekspertów sobie przeczą, a ja jako matka muszę przecież podjąć decyzję. Staram się wtedy balansować, korzystając i z wiedzy, i z doświadczeń innych, ale najbardziej – ze swojej intuicji.
Szukaj wspierających ludzi, środowisk, inicjatyw
Nie musisz być w tym sama: w pieluchach, dylematach i zmartwieniach. Chińskie przysłowie o tym, że potrzebujemy całej wioski, by wychować dziecko, może Ci się wydać wyświechtane. Ale chyba nie zaprzeczysz, że coś w tym jest. Żyjemy w świecie, w którym więzi rodzinne i społeczności lokalne straciły swoje wcześniejsze znaczenie i siłę. Kiedy w Waszym domu pojawia się ten maleńki człowiek, zamknięta w czterech ścianach ze swoimi myślami, bez swojego plemienia możesz poczuć się bardzo samotnie. Plemię daje oparcie i mądrość. A czasem też dodatkowe ręce, które mogą utulić dziecko, kiedy my chcemy wziąć prysznic.
Otaczaj się więc ludźmi, wśród których czujesz się dobrze. Buduj taką swoją małą wspólnotę: kobiet lub innych rodzin z małymi dziećmi. Internet daje niesamowite możliwości, żeby się odnaleźć gdzieś w świecie lub w najbliższej okolicy. Wtedy kiedy jest to możliwe, przenoś te znajomości do realnego życia, w którym można wymienić porozumiewawcze spojrzenie, pójść razem na spacer czy zrobić piknik.
Rozejrzyj się też po okolicy. Być może działa gdzieś blisko jakaś bawialnia/kawiarnia oferująca również warsztaty dla rodziców niemowląt lub grupa spacerowa. Jeśli nie działa, kto powiedział, że sama nie możesz jej stworzyć? Możliwość porozmawiania z innymi matkami z krwi i kości, które również zmagają się z różnymi trudnościami, dylematami i emocjami, potrafią mocno obniżyć odczuwaną presję. Nagle okazuje się, że nie tylko Ty masz problemy z karmieniem piersią. Nie tylko Tobie nie udało się urodzić naturalnie, choć bardzo chciałaś. Nie tylko Twoje dziecko nie przesypia jeszcze nocy. Nie tylko Twój dom wygląda, jakby przeszło tędy tornado.
Nie zostawaj w miejscu, w którym czujesz presję i samotność
Niezależnie od tego, czy poprzeczkę wiesza Ci wysoko otoczenie czy Ty sama, nie zostawaj w tym miejscu. Wiem, że wyjście ze swojej skorupy, czasem wymaga odwagi i podjęcia ryzyka. Często spotykam kobiety, które się na to decydują – dołączają do grup wsparcia, które buduję i prowadzę. Wspólnie oswajamy emocje, dzielimy się swoimi doświadczeniami, wspieramy, a także – mam wrażenie – dekonstruujemy tę presję. Kawałek po kawałku. Niektóre oddychają z wyraźną ulgą, że w macierzyństwie nadal mogą być sobą. (Jeśli chcesz dowiedzieć się więcej o grupie wsparcia, kliknij tu)
Jeśli jednak dołączenie do jakiejś grupy wsparcia czy lokalnej społeczności, która łączy młodych rodziców, nie przemawia do Ciebie, rozmawiaj z życzliwymi kobietami, które są już matkami i podzielą się z Tobą swoimi doświadczeniami, a nawet zdradzą swoje macierzyńskie wpadki, żeby dodać Ci otuchy. Rozważ też ewentualnie wizytę u terapeuty (najlepiej terapeutki okołoporodowej, bo ona będzie miała większą wiedzę i zrozumienie dla Twoich wczesnomacierzyńskich dylematów).
A Twoja poprzeczka? Też wisi wysoko? Jak sobie z nią radzisz?
Będzie mi bardzo miło, jeśli się podzielisz swoim doświadczeniem lub refleksjami po przeczytaniu posta.