DECYZJA O EMIGRACJI   

Wiele z nas miało zapewne w ostatnich latach myśl, że może czas spakować swoje życie w walizki i poszukać szczęścia (dla siebie i swoich dzieci) w innym kraju. Na stałe.

Niektóre przeszły od myśli do czynów. Teraz albo dużo wcześniej. I to dla was będzie dzisiejszy wpis.

Czasem decyzja o emigracji jest oczywista, ale bywa, że trudno ją podjąć. Zawsze niesie za sobą różnego rodzaju konsekwencje, które komplikują lub wzbogacają
(a może jedno i drugie?) Twoje życie (także wewnętrzne) w czasie, kiedy stajesz się matką.  

Do każdej z trzech grup, które w zeszłym roku stworzyłam, dołączyła przynajmniej jedna kobieta żyjąca na emigracji. Większość z nich przechodziła ze swoimi dziećmi pierwszy rok życia. To właśnie one pokazały mi, z czym dodatkowo muszą się zmagać, zostając matkami z dala od domu rodzinnego i tego, co dobrze znane.

Czego doświadczysz,
rodząc dziecko na emigracji?

TĘSKNOTA

Sama mieszkałam w innym kraju, ale to był krótki, 4-miesięczny wyjazd w ramach studiów i byłam zbyt podekscytowana i zajęta, żeby tęsknić. Domyślam się jednak,
że decydując się na wyjazd na stałe, musisz pogodzić się z tym, że będziesz mniej lub bardziej odczuwać tęsknotę za rodziną i przyjaciółmi. Kiedy pojawia się dziecko, brakuje w orbicie babci, która wpadnie z rosołem w czasie połogu albo pobujać wnuka, żeby córka mogła spokojnie wziąć prysznic. Pandemia dodatkowo nieznośnie podbiła poziom trudności i rzuciła wielu z was bolesne wyzwanie.

Jeśli rodziłyście dzieci w ostatnim czasie, mieszkając setki czy tysiące kilometrów od rodzinnych stron, na pewno brakowało wam fizycznej obecności bliskich, ich dodatkowych rąk do pomocy i krzepiących spojrzeń. Owszem, nie każda kobieta jest gotowa na niekończące się wizyty krótko po porodzie, ale gdy mijają tygodnie
i miesiące, a lotniska nadal są zamknięte, pojawia się żal, samotność, poczucie wyobcowania, złość.

Na spotkaniach nieraz czułyśmy się z tego powodu bezradne, ale czasem tak bywa, że można tylko uznać te uczucia i pozwolić im płynąć. Rozmawiając o sytuacji
i rodzących się w jej wyniku emocjach, oswajamy je i osłabiamy. Stają się mniej straszne. Możesz wtedy poczuć ulgę chociaż na chwilę, na dzień czy dwa.
Cóż więcej można zrobić wobec hulającego po świecie wirusa?

ZAGUBIENIE

Rozmawiając z kobietami doświadczającymi początków macierzyństwa, widzę, jak bardzo można się zagubić w natłoku informacji i „dobrych” rad. Tym bardziej,
że gdzieś tam jest oczekiwanie (bardziej otoczenia czy bardziej twoje?), że nie możesz się mylić albo czegoś nie wiedzieć. Sytuacja się komplikuje, gdy informacje,
rady, a czasem też naciski nie pochodzą z jednej kultury (własnej), ale z dwóch (także miejsca, w którym mieszkasz) albo trzech (również Twojego partnera,
jeśli nie jest Polakiem)…

Może się wydawać, że globalizacja zrobiła swoje. Że w ramach Europy nie różnimy się tak bardzo… Wystarczy wtedy porozmawiać z przeciętnym Belgiem,
który nie ma pojęcia o rodzicielstwie bliskości. Tak twierdzi przynajmniej jedna z uczestniczek prowadzonej przeze mnie grupy wsparcia.

Gdy mieszkasz poza Polską, możesz zetknąć się z zupełnie innym podejściem do rodzicielstwa niż twoje, przywiezione z ojczyzny. Oczywiście, w Polsce
też tego doświadczamy – nie z każdym znajdziemy nić porozumienia odnośnie karmienia, noszenia dziecka, gdy płacze, czy dbania o jego (lub swój) komfort w różnych sytuacjach, ale mamy tu jednak większe możliwości, by znaleźć kogoś, kto zrozumie nasze wybory.

Jako największy zysk z udziału w grupach wsparcia, które prowadzę, kobiety wymieniają zrozumienie. Myślę, że mamy emigrantki zyskują tu podwójnie
– przez kontrast z tym, że w miejscu, w którym żyją mogą być odbierane jako inne i „dziwne”, bo, na przykład, chcą jak najdłużej karmić piersią lub obawiają się powrotu
do pracy. Trudniej w takich okolicznościach zdobywać pewność wobec swoich matczynych kompetencji, zwłaszcza jeśli debiutuje się w tej roli. W grupach wsparcia spotykają się kobiety, które mogą mieć różne wizje swojego życia i wychowywania dziecka, ukształtowały je różne doświadczenia i znajdują różne rozwiązania dla swoich trudności, ale wciąż jednak łączy je jeden kontekst kulturowy. Nawet ten żart czy ironia, które wszystkie zrozumiemy.        

To, co jeszcze może pomóc poradzić sobie z początkowym zagubieniem, to zaufanie do siebie i swojej intuicji. Choć na początku nie jest to łatwe, ja gorąco
do tego zachęcam i wspieram w tym moje pacjentki, a także uczestniczki grupy wsparcia.   

KRÓTSZY URLOP MACIERZYŃSKI

Skoro jesteśmy przy różnicach między krajami w podejściu do rodzicielstwa, to zasadniczą różnicą, z którą muszą sobie poradzić Polki, które mieszkają, na przykład,
w Belgii, Holandii, Stanach Zjednoczonych czy Francji, to krótki – z naszej perspektywy – urlop macierzyński. Często borykają się z poczuciem niesprawiedliwości, wiedząc, że ich polskie koleżanki wracają do pracy po roku, a one muszą wyprawić swoje dzieci do żłobka już po 3-4 miesiącach. Obawiają się, jak maluszek poradzi sobie, będąc
pod opieką instytucji: czy nie poczuje się opuszczony? Czy jego potrzeby zostaną zadbane? Czy rozłąka nie zakłóci jego rozwoju? Martwią się też o siebie, stając – wcześniej niż ma to miejsce w Polsce – przed koniecznością pogodzenia opieki nad niemowlęciem, zajmowania się domem z pracą zawodową.

W grupie wsparcia znajdujemy czas na to, by porozmawiać o emocjach, które pojawiają się w obliczu takiej zmiany, a później przechodzimy do szukania realnych rozwiązań, które mogłyby nieco rozpuścić twój niepokój, a także pomóc dzieciakowi w adaptacji. Z moich doświadczeń wynika, że rozmowa o tym, czego się boisz, nie pogarsza sytuacji (ktoś może mieć fantazję, że to jak wypuszczenie tygrysa z klatki), ale pozwala opanować sytuację i wylądować w niej nieco bardziej miękko.

ŻYCIE NA STYKU KULTUR

Rodzenie i wychowywanie dziecka na emigracji to nie tylko samotność i dodatkowe wyzwania, ale także szansa na niesamowicie wzbogacające doświadczenie
dla ciebie i dziecka.

Na ostatnich latach studiów pochłonęła mnie psychologia kultury i religii, a najbardziej zafascynowało mnie to, co dzieje się na styku kultur. Bo emigrując, przenosisz
się przecież na taki właśnie „styk”, gdzie spotyka się kultura, z której pochodzisz, z tą, do której przybywasz. To mogą być niesamowicie twórcze obszary. Czasem dopiero wtedy, gdy widzimy, że coś się różni od tego, co dobrze znamy, zaczynamy się nad tym zastanawiać. Przez to mamy szansę lepiej poznać i zrozumieć siebie. Gdzieś na tym pograniczu zaczyna się też proces, który może przynieść zmiany, zwłaszcza jeśli otwieramy się na to, co nowe, nieznane, a czasem nawet – w pierwszym odruchu – dziwne. Jeśli uruchomisz swoją intuicję, kreatywność i odwagę do tego, by wybierać to, co czujesz, że będzie najlepsze dla twojego dziecka, ciebie i twojej rodziny, możesz stworzyć bardzo autorskie podejście do wychowania i do życia.     

Jak może ci w tej sytuacji pomóc grupa wsparcia

Jak wynika z moich obserwacji i refleksji, życie z niemowlęciem daleko od domu rodzinnego, na styku kultur, może postawić cię w obliczu wielu dodatkowych wyzwań,
ale także możliwości. Przynależność w tym czasie do grupy wsparcia pomaga stawić czoła wyzwaniom i wykorzystać możliwości.

Czułe Plemię stwarza przestrzeń, by mówić po polsku o tym, co się dzieje w twoich emocjach. Tobie też właśnie wtedy łatwiej uchwycić je i nazwać? Znajome kobiety potwierdzają tę intuicję, którą miałam już w czasie obmyślania Plemienia.

Co jeszcze dostajesz? Rozmowy z kobietami, które doświadczają uroków i trudów wczesnego macierzyństwa w Polsce, zbliżają cię do propozycji i rozwiązań naszej kultury. To pomaga poczuć, że masz korzenie, które dają tożsamość i poczucie bezpieczeństwa. Jeśli te rozwiązania są ci bliskie, to możesz znaleźć zrozumienie,
o które – tak, jak pisałam wyżej – w nowym miejscu może być trudniej. Co również ważne, widzisz, że u sąsiada trawa tylko z daleka jest bardziej zielona i przestajesz idealizować to, jak wychowuje się dziecko w twoim ojczystym kraju, bo zapewniam cię, że my tutaj borykamy się z wieloma problemami.

Jeśli nie obracasz się w wśród polskich znajomych, to grupa może być po prostu pomostem do tego, co jest ci znane i bliskie. Nie będziemy cię jednak odciągać
od rozwiązań pozwalających lepiej zintegrować się ze społeczeństwem, w którym obecnie żyjesz. Czułe Plemię promuje budowanie swojej sieci wsparcia, by mieć
na kim się oprzeć i jak najbardziej zachęcam, by sięgać do najbliższego otoczenia. Prowadzona przeze mnie grupa wsparcia może być częścią tej sieci przez jakiś czas.
Tak długo, jak będziesz tego potrzebować.

We wpisie wykorzystałam zdjęcie z portalu Unsplash, które zostało zrobione przez Dariusza Sankowskiego.

A jakie są twoje macierzyńskie doświadczenia
                                  z życia na emigracji?

Będzie mi bardzo miło, jeśli się podzielisz swoim doświadczeniem lub refleksjami po przeczytaniu posta.